ZAPNET

.Rodzina Bergander

Rodzina Bergander i Goclik .Raczyce 1939

Popularne posty

poniedziałek, 10 lutego 2020

100 lat Polski Zaślubin z Morzem

Na dolnym zdjęciu ORP "Puck" ..rok 1993 , jeszcze czeka go 10 lat służby " w Muzeum RP "
ten czarny pasek na burcie ,to nie kamuflaż - wprowadzono to w 1990 r.Okręt tego typu ,miał odprowadzanie spalin na burtach. Wiadomo ,aby ciągle nie czyścić kadłuba i ,żeby jako tako wyglądał . Latem nie było problemu , służyła do tego mała tratwa.


Mija 30 lat ,od chwili kiedy miałem okazję sam uczestniczyć w tym wydarzeniu.

Stwierdziłem,że warto to opisać  - jak wyglądało to w 1990 r.

Służyłem na ORP "PUCK" 427 ,okręt flagowy drugiego dywizjonu kutrów rakietowych na Oksywiu.
Wtedy byłem tzw.baniakiem  - według Fali ,nikim.

Ale dla kadry, i Tak wszyscy byli nikim.Bardziej , myśleli co zrobić ,aby zachować stołki.
Ogólnie "była tzw. wolna amerykanka".

Tolerowali , wszelkie przejawy "fali". Sami ją wymyślili....,tok ich myślenia : ja pracuję od 7 do 15 ,śniadanko za darmo obiadek za darmo ,i kawka - przydział w czasie wyjścia w morze przysługiwała niby każdemu . Ale te cuda,działy się w zasadzie w porcie. Była ,też zasada - po wyjściu w morze - "fala ginęła". Niby wszyscy są równi - ( ale za  burtę ,było łatwo trawić ). Najwyżej , Mama trochę popłacze ,bo zginął synek dla ojczyzny. A w tych czasach ,może by dali mu order ,albo ....?.

Ale wracam do ORP "Puck". W 1990 r. był wyjątkowo ciepły luty. Okręt z powodu nazwy został wytypowany do uroczystej wizyty w porcie Puck.

Sprawa nie była taka prosta. Zatoka Pucka to ogólnie wielka mielizna ,kuter rakietowy typu 205 "Osa",ma małe zanurzenie ,ale i tak ,musieliśmy się wszystkich zbędnych ,na okręcie rzeczy - pozbyć. Minimalny zapas paliwa i wody.

Ale za to była wielka gala banderowa , ludzie mieli choć trochę ubawy. Zwiedzanie i tak dalej.
Teraz myślę ,że bardziej interesował ich Gen.Jaruzelski .Jak to był w wojsku ,wie, że tam nie ma rzeczy niemożliwych. /nawet prostowali banany/. Cóż,pogoda ,albo strach  - generał się przestraszył - jak zobaczył to "muzeum".

I wiele ,się nie mylił ...,pech to pech ..Mój okręt miał do Pucka wypłynąć ,w sobotę rano  tj.09.02.. wieczorem spaliła ,się przetwornica od steru. Wyjście było tylko jedno " Kanibalizm" ..wymontowaliśmy z innego okrętu tego typu. To była normalka. I teraz montaż i do 2-3 w nocy.

Teraz ,wyzwanie dla kadry..."obciach" ..,pomagają nam kaszubi (rybacy z Pucka) , poszło dobrze ,ale powrót już :

Ster awaryjny ,itd. "Ale kurs zaliczony"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz